To co nam zdecydowanie dopisuje w Patagonii to pogoda. W ogóle wszystko się dobrze układa jakby ktoś zaczarował (Zosia - podejrzewam Ciebie i magiczną bransoletkę), ale akurat pogoda jest wybitna. Zarówno w Torresach, jak i w Chalten dopisuje nam tak bardzo, że na koniec jesteśmy jakieś 8-9 dni do przodu.
To co nas zaskoczyło najbardziej w lesie to stada zielonych
papug – jak się później okazało były to konury patagońskie. W życiu nie
spodziewałabym się papug w tak chłodnym klimacie!
Zaliczamy kolejny camping Poincenot. Co noc nasz przedsionek odwiedzają zwierzaki,
przeczesując rzeczy w poszukiwaniu jedzenia. Jesteśmy już mądrzejsi o czekoladę z Torresów,
więc jedzenie chowamy głęboko. Kiedy jest się daleko od cywilizacji czekolada
nabiera zupełnie innej wartości : )
Nie ma tu może takich tłuściutkich myszy potrafiących zjeść pół czekolady na
raz jak w Torresach, za to są bardziej skore do pozowania.
Ktoś musi spać, aby pracować mógł ktoś – czy jakoś tak to było : ) w czasie kiedy ja sobie smacznie śpię, Czarek robi nocne zdjęcia. Efekt jak dla mnie cudny !
Ktoś musi spać, aby pracować mógł ktoś – czy jakoś tak to było : ) w czasie kiedy ja sobie smacznie śpię, Czarek robi nocne zdjęcia. Efekt jak dla mnie cudny !
Teraz już rozumiem, czemu pojechałaś w pizgawicę ;-)
OdpowiedzUsuń