Leniuchując w hotelu poznaliśmy się bliżej z jego
mieszkańcami i właścicielem. Ramon z
Argentyny jest kucharzem i podróżuje już rok po Ameryce południowej. Carlos z
Wenezueli– obecnie pracujący w hotelu – wyjechał na 4 miesiące w 2009 i od pory
podróżuje. Silke z Niemiec cały dobytek ma w plecaku i właśnie się zatrudniła w
Parku Torres del Paine. Przystojny Jorge
z Chile, jest właścicielem hotelu i spędza czas opiekując się odwiedzającymi go
koleżankami : )
Z hiszpańskim idzie nam coraz lepiej. Przy pomocy rozmówek ustaliliśmy
z Ramonem , że ugotujemy razem obiad i zabrał nas na zakupy. Okazuje się, że
chęć porozumienia pozwala się dogadać nawet bez znajomości języka. : ) Ramon
cały czas spędza gotując lub kupując jedzenie i idzie przez świat „making
people fat and happy”. Upichcił zapiekankę argentyńską i zjedliśmy wszyscy
razem pyszny, sycący obiad. Nasz łamany hiszpański - „jestem pyszna” albo „czy chcesz piekarnię?”
dostarczał wszystkim wiele radości J
Kiedy najedliśmy się tak, że starczyłoby na 3 dni, okazało się
,ze wieczorem jesteśmy zaproszeni na pizze. Pizza i chilijskie wino – me gusta
mucho! Wieczór zakończyliśmy na bilardzie w międzynarodowym składzie.
Ramon - mistrz pizzy! |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz