piątek, 17 maja 2013

Dzień 42 – Uyuni



Kiedy się wjeżdża do Uyuni wygląda to jak wielki nic pośrodku tysięcy reklamówek i śmieci. Dlatego też nie planowaliśmy tu pozostać. Jednak po 3 dniach w jeepie potrzeba zregenerowania się wygrała, a jak się okazało miasteczko przy bliższym poznaniu jest całkiem znośne. Trafiliśmy do mega czystego hoteliku, gdzie panie pastowały podłogę pastą z benzyną, a w sobotę odbywało się wielkie pranie wszystkich kocy. Ręczne.  



Folklor urzeka na każdym kroku – panie w kolorowych kieckach, skarpetach z lamy i melonikach są tu codziennością. Nieczęsto, ale ubierają się tak nawet całkiem młode dziewczyny. 








Odwiedzamy targ i jemy  ichniejsze dania, robione na straganie. Wszystko mega tłuste. 





To co mi bardzo odpowiada w tej kulturze to to, że nikt nas nie zaczepia, nie nagabuje i nie namawia. Jest to całkowita odwrotność kultury arabskiej. Niektórzy napotkani turyści czują się niedopieszczeni  i uważają,  że Boliwijczycy, Chilijczycy są nieuprzejmi i opryskliwi, ale nam tak brak nachalności bardzo odpowiada.

1 komentarz: