To, że podróże kształcą nie muszę nikogo
przekonywać, nasze wyobrażenia często mijają się o 180 stopni z tym co potem
widzimy w realu.
Co do Galapagos pytań w głowie pojawiało się
więcej niż zazwyczaj. Po pierwsze co w tej destynacji jest takiego wyjątkowego?
Dlaczego wszyscy słysząc to magiczne słowo Galapagos są zaskoczeni naszym
wyborem? Dlaczego zwiedzenie kilku wulkanicznych wysp nie może być tanie? Każdy
student z Polski wie przecież, że 30km da się przejść z buta, a przy
temperaturach +30 stopni spanie na plaży to przyjemność.
O tym , że nie będzie to wycieczka do Egiptu
przekonaliśmy się już na lotnisku Quito. Jedna część budynku wydzielona jest
tylko na loty na wyspy. Tutaj wszystkie bagaże kontrolowane są w poszukiwaniu „obcych gatunków”. Kontrola jest płatna : ) Dodatkowa dezynfekcja samolotu nie jest może czymś wyjątkowym, ale
dodaje powagi : ) Lot jak każdy inny, jednak jak
spojrzy się w dół i widzi tylko wodę, a
samolot leci leci i leci człowiek, który trochę poczytał o faunie na Galapagos
zaczyna się zastanawiać. Jak do cho… te zwierzaki się tam dostały - to jest
dystans nie do pokonania dla chociażby iguany czy żółwia lądowego.
Pod nami zaczynają pojawiać się wyspy. Nic
specjalnego typowe wulkaniczne placki bez specjalnych przewyższeń. Inżynier z
Polski zaciera ręce, da się to zrobić na partyzanta! Lądujemy pośrodku niczego,
na wyspie Santa Cruz , na lotnisku wojskowym zbudowanym przez US army. Lotnisko to jakiś mega barak stalowy. Nie wiem
dlaczego byłem przekonany, że będzie to chatka z palmowym dachem jak na
Hawajach. Wszyscy przylatujący od razu muszą zapłacić 100$ za wejście na teren parku
(Unesco World Heritage) : )
Największe wyspy archipelagu to Santa Cruz, San Cristobal i Isabela.
jedziemy na drugi koniec naszej wyspy do Puerta Ayora - miasteczka skąd odpływają rejsy na
pozostałe wyspy. I tu inżynierowi z
Polski zapala się żarówka w głowie. Już
nie chce chodzić tu z buta, co więcej sceneria jest tak nie przyjazna, że
raczej myśli, że nawet Grill Bers nie przetrwał by tu więcej niż godzinę. Mega
ciepło, sucho, podłoże to coś w rodzaju koks/żużel. Rejony porośnięte
roślinnością są tak zarośnięte, że nie ma mowy o chodzeniu poza drogą. Autobus
jedzie godzinę. Jak na miejscówkę po
której rejsy wyceniane są w tysiącach dolarów jest raczej biednie. Małe wioski
sklecone są ze wszystkiego, co było pod ręką. Puerto Ayora nie jest lepsze. My
mamy nadzieją złapać tu rejs last minute w rozsądnej cenie.
tak wyglada pies na galapagos |
Na szczęście na rozgrzewkę bierzemy sobie
jednodniową wycieczkę po Sanata Cruiz. Na szczęście, bo ona uzmysławia mi jak źle można się czuć
na takiej łupince. Szybko porzucam myśl
o ośmiodniowym rejsie wokół wysp na rzecz wycieczek jednodniowych.
Pierwsza wycieczka obejmuje między innymi
pływanie z sea lion’ami. Muszę powiedzieć, że jest to przeżycie jedyne w swoim
rodzaju. Kasia o tamtego dnia chodzi jak zahipnotyzowana i podszeptuje z
uśmiechem: „ sea lion’y, sea lion’y, sea lion’y, sea lion’y…”. Następnego dnia
też pływaliśmy z lwami : ) i następnego też!
Co w tym właściwie takiego fajnego? Lwy
morskie w przeciwieństwie do pozostałych zwierzaków na wyspach, które zajmują
się własnymi sprawami, lubią zajmować się turystami : ) Jak człowiek wskakuję do wody natychmiast pojawia się wokół niego
gromada fok, które chcą pokazać mu jak świetnie pływają, że umieją pływać do
góry nogami, albo wyskakiwać z wody. Zdają się mówić: „ty może nie pływasz za
fajnie, ale zobacz jak ja to robię!”. Do tego są absolutnie nie inwazyjne, są
tak sprawnymi pływakami, że potrafią pływać
5cm od człowieka nigdy go nie dotykając. Pozują do zdjęć jak by były
opłacane przez zarząd parku.
Następnego dnia kupujemy wycieczkę pod hasłem
„ pływamy z sea lion’ami”. Spotykamy tam
dwie pary, które odbyły po Galapagos rejsy wielodniowe. Zgadnijcie co
powiedzieli, że było najlepsze? Tak, tak pływanie z sea lion’ami : )
Generalnie na wyspach rzuca się w oczy, że
ludzie nie wchodzą sobie w drogę ze zwierzakami, a zwierzaki mają pełne zaufanie do ludzi. Wyspy
obfitują w tak ogromny dostatek pokarmu w postaci ryb, że praktycznie wszystkie
gatunki zwierzaków są tu całkowicie niegroźne dla ludzi. Nawet rekiny uchodzą
tutaj za wegetarian : )
Jak do tego dodać, że większość gatunków
występujących na wyspach to endemity wychodzi klimat jak z innej planety. Na
przykład, gdy jemy śniadanie na molo,
gdzie leżą znudzone lwy morskie, wszędzie wygrzewają się iguany, które
przystosowały się do pływania w wodzie. Do tego w wodzie przepływa płaszczka
tygrysia i robi się naprawdę klimat. Wieczorem do tego samego mola przypływają
stada rekinów, a sea lion’y polują na małe rybki. Ptaki morskie wbijają się w
wodę, by capnąć kolorową rybkę - tylko
te rybki mają słaby żywot w tym raju : )
Rewelka :) Sciski.
OdpowiedzUsuń