Z mega turbulencjami, przy drugim podejściu wylądowaliśmy w
George Town na Kajmanach. Na tym wyjeździe zaliczymy w sumie 21 przelotów i ja
mam już trochę dosyć, szczególnie po tym locie.
Na lotnisku okazuje się, że żeby zgodzili się na wpuścić do
kraju, musimy mieć rezerwację w hotelu. Planowaliśmy wynająć samochód, żeby
zjechać całą wyspę i spać romantycznie na plaży, ale okazuje się, że tutaj nie
jest to możliwe. Wylądowaliśmy w uporządkowanym, sterylnym świecie, gdzie
wszystko ma swoje miejsce. Pani w informacji rezerwuje nam najtańszy możliwy
nocleg obok cmentarza (wszystko jest tu niemożebnie drogie) , który okazuje się być
apartamentem z kuchnią i łazienką. Właścicielem jest przemiły dziadek. Bliskość
KFC poprawia Czarkowi humor : )
Następnego dnia rano jedziemy na wycieczkę do miejsca, dla
którego tu przylecieliśmy „Stingray City”.
Jest to miejsce, w którym w przeszłości rybacy czyścili swoje sieci, a płaszczki Sting Ray przypływały wyjadać
resztki. Obecnie jest to miejscówka turystyczna, gdzie płaszczki przypływają na
darmowe jedzenie, a turyści je karmią. Z nami na łódce nacje rządzące światem - chińczycy, amerykanie, hindusi i my –
Polacy : ) Łódka wyrzuca turystów na mieliźnie
i po chwili zjawiają się płaszczki. Najpierw wszystkich kolejno obmacują, żeby
wywąchać kto ma jedzenie : ) jest to
dziwne uczucie, kiedy maca Cię taki kosmita. W dotyku są mega gładkie. Naokoło
jest mnóstwo turystów, ale tym razem jesteśmy tak zaaferowani, że nam to nie
przeszkadza. Spotykamy tez zabłąkaną barakudę. Jest super! : )
Kajmany to jest miejsce, do którego przyjeżdżają bogaci,
starsi ludzie, aby zostać „rezydentem” i spędzić spokojnie starość. Poza tym
jest to miejsce które koncentruje się na bankowości i turystyce. Warunki do nurkowania są tu rewelacyjne- woda
jest mega przejrzysta i co najważniejsze – ciepła. Ma 25- 28 C : )
Na kajamanach wszystko jest tax-free, niestety nie przekłada się to na ceny jedzenia i jest drogo. Jest mnóstwo sklepów, gdzie można się obkupić
w diamenty, zegarki i różne dobra luksusowe. Przypływają tu gigantyczne statki
z których wysypują się tysiące turystów i biegną na shopping. Wyspy są brytyjskie, ale klimat jest jak w stanach, mentalność ludzie również mają jak bardziej jak amerykanie.
My zamiast shoppingu wybieramy snoorkowanie, które nam jakoś mocno zasmakowało (co zresztą widać po ilości wrzuconych fotek). Nigdy nie myślałam, że spodoba mi się oglądanie ryb pod woda ,ale muszę przyznać, że jest to mega wciągające. Wystarczy zanurzyć głowę i pojawia się inny świat. Jest mnóstwo korali, rybek we wszystkich kolorach tęczy - niektóre z nich są po prostu ogromne. Najlepsze są takie czarno-żółte rybki, które są mega ciekawskie i jeśli się chwile nie ruszasz podpływają, żeby sprawdzić czy nie masz czegoś do jedzenia. Albo czy twój kostium kąpielowy nie jest jadalny : )
Kajmany mają mnóstwo punktów do nurkowania i snorkowania –
my zaliczyliśmy kilka z tych najciekawszych. W tym wrak statku „Cali” który
zatonął w 1944.
modelki ; ) |
Na koniec zwiedziliśmy też nasze molo przed hotelem i okazało się, ze również tu jest milion ryb, a jak się podzieli z nimi stara bułką to stają się twoimi najlepszymi kumplami .